działy

Starość nie radość.

0 | dodaj
Chociaż skończyłam dla mnie magiczny wiek 26 i zdarza się, że rzeczywiście czasem coś łupnie w kościach i aż ciśnie mi się na usta – starość nie... NIE kurde stop! 

Wczoraj zrobiłam sobie przerwę w pracy, a pracując w domu nie trudno zrobić sobie przerwę, a nawet uważam to za konieczność bo ile można patrzeć w monitor, wyszłam do mięsnego. Podobno na Grochowie najlepszy, tak przynajmniej utrzymuje mama mojego T. Więc poszłam do mięsnego „po schodkach”. Te maleńkie 2 schodki nie nasuwają od razu, że to TEN mięsny i minęłam go bo szukałam prawdziwych schodów. 

W środku wybieram żeberka, przecież wczoraj mój T mówił, ze robię najpyszniejsze wiec jak mogłabym następnego dnia nie polecieć po produkty, żeby czekały na niego po przyjściu z pracy pyszne żeberka w coli? Sklep 3x3 m więc nie da się nie słyszeć rozmowy kasjerki z na oko 45 letnią kobietą, albo raczej monologu kupującej.

-oh, ta pogoda, padać będzie dzisiaj (spojrzenie na sprzedawczynię, kolejne już na mnie, następne w okno i chwila ciszy)
-no łamie w kościach, wczoraj wyszłam na moment z mokrą głową i przewiało mnie. No moment. (kolejne spojrzenia, a ja – lekko się uśmiecham i wzrok znów kieruję na żeberka)
-No starość nie radość proszę pani, prawda? (znów spojrzenia wysłane najpierw do kasjerki, później w moją stronę w poszukiwaniu zrozumienia)
- No nic, eh, ciężko. 

Słuchając przewaliło się w mojej głowie tysiąc miłych rzeczy o których mogłabym wspomnieć i bardzo chciałam zadać tej Pani pytanie: A co miłego Panią ostatnio spotkało?  I choć zwykle wole się zamknąć i nie wdawać w dyskusje z obcymi to nie mogłam się powstrzymać i gdy Pani już zbierała się do wyjścia powiedziałam: Jeśli będzie padać, szybciej przyjdzie wiosna. 


A żeberka wyszły jak zwykle pyszne.

Czego sobie życzę?

0 | dodaj
"Wszystkiego co najlepsze"
"Samych wspaniałości" 
"100 lat"


To życzenia urodzinowe, które dzisiaj dostaję, ale też sama rozdaję przy przeróżnych okazjach, niewiele myśląc, co oznaczają. A jakby się zastanowić czego potrzebujemy, albo czego potrzebują nasi najbliżsi to właśnie - dużo wszystkiego i jeszcze, żeby było najlepsze? 

Podobno każde życzenia mają w sobie moc więc o ile są pozytywne, dobrze nam robią. Powinniśmy częściej życzyć sobie tego, co dobre.  Ale chcę powiedzieć o tym, co odkryłam jakiś czas temu (co jest oczywistością dla wielu od zawsze, ale u mnie im dalej w las tym lepiej z kojarzeniem oczywistości), że bez gorszych momentów, lecąc na fali sukcesu przyjmujemy ten ogrom szczęścia jako constans, jako naszą codzienną normalność i gdy napotkamy w tej normalności na przeszkodę, jest wielkim nieszczęściem. I kiedy coś zaburzy u mnie tą falę szczęścia na której się zwykle unoszę, przypominam sobie, że ja nadal nad tą liną constans jestem, nie opadłam za bardzo. Więc ja życzę sobie i wszystkim poza "wszystkiego najlepszego", abyśmy dostrzegali to szczęście które nas otacza. I to przez te 100 lat. A może i dłużej.

W tym miejscu muszę dodać słowa mojej przyjaciółki wypowiedziane kiedyś w jesienny deszczowy dzień stojąc w korku gdzieś w Warszawie: "Szczęśliwym się bywa, a nie jest". I mimo, że to było już ponad 2 lata temu, to i wtedy i dzisiaj odpowiedź mam jedną - ja jestem szczęśliwa, choć czasami mniej szczęśliwa bywam. Więc czy to, czy szczęśliwi jesteśmy, czy bywamy, nie zależy od tego, jak sami to sobie sami przetłumaczymy? I od tego jak dużo szczęścia wokół siebie widzimy i doceniamy?


Teraz dopiero docieram do sedna moich przemyśleń. Urodziny to nie tylko moje święto. Te 26 lat temu ujrzałam po raz pierwszy świat i odetchnęłam powietrzem tylko dzięki moim rodzicom. Był to przełomowy dzień też dla nich, taki zmieniający życie już na zawsze, nieodwracalnie. Z kobiety i mężczyzny stali się nagle mamą i tatą. I za każdym razem 28 stycznia próbuję sobie wyobrazić, jak ten dzień u nich wyglądał. Więc w moje urodziny składam im życzenia i bardzo dziękuję, że od 26 lat jestem ich dzieckiem. Życzę im wszystkiego co najlepsze, bo od nich dostałam to, co najlepsze.

Składajmy życzenia rodzicom w nasze urodziny. Te urodziny to ich zasługa.





Na koniec dodam tylko, że z opowieści moich dziadków i rodziców, którzy jednak lepiej niż ja pamiętają ten dzień (a co najbardziej dla mnie wzruszające, pamiętają go doskonale), w 1990 roku, 28 stycznia w zachodniej części Polski świeciło słońce i było +11 stopni. Prawie wiosna. Więc wrzucam obraz wiosny, której nie mogę się doczekać i która od ponad 26 lat w mojej rodzinnej miejscowości, w rodzinnym domu wygląda tak:




Start

0 | dodaj
Zaczynam, bo nigdy się nie zbiorę. W końcu to miejsce którego potrzebuję. Takie, w którym wrzucę moje wątpliwości. A skupię się pewnie najbardziej na dorosłości, bo kiedy odkryłam, że cieszy mnie nowa gąbeczka w zlewie,  a na prezent urodzinowy kupiłam sobie odkurzacz, stwierdziłam, ze to już to - dorosłość. Późno? Wcześnie? Nie wiem, ale cieszę się. Z resztą odkryłam tajemnicę ludzkości. Z każdym dniem jesteśmy troszkę lepsi, kiedyś byłam jak windows 95, teraz jestem jak photoshop cc 2015, a niedługo moze 16. Więc nie starzejemy się, a ulepszamy. Ha!
Created by Agata for WioskaSzablonów. Technologia blogger.